#4
autor: Deszczowa Jesień
Podążała za Fehu z zaciekawieniem rozglądając się po nieznanej dotąd okolicy. Pole lawendy, na które właśnie zawitali wydało się jej niemal równie niesamowite co lustrzane stawy. Gwałtowny, nie skrępowany żadnymi wzniesieniami czy innymi tego typu przeszkodami powiew wiatru zakołysał ziołami wplecionymi w krótką sierść samicy, niosąc jednocześnie do jej nienaturalnie różowego nosa zapach fioletowych kwiatków. Jesień przystanęła na moment aby wziąć głęboki wdech. Rozkoszowała się nim przez chwilę, po czym powoli wypuściła powietrze i zerknęła w stronę Wojowniczki z Północy, gdy ta się odezwała. Szybko jednak pojęła, że jej towarzyszka zwróciła się do Naudira. Oaza? Czyli tam wtedy uciekł? Co prawda nie znała tego miejsca, lecz jego nazwa dość jasno dawała do zrozumienia gdzie się ono znajdowało. - Wydmy, hmm? - pomyślała, przenosząc zielonkawe ślepia na białego podrostka. Jego odpowiedź... cóż, sama nie wiedziała czego się po niej spodziewała. Wyjaśnień, dlaczego akurat tamto miejsce? Bardzo możliwe - w końcu kiedyś, oboje niemal padli z pragnienia przemierzając piaszczyste tereny, a on jeszcze tam wrócił? Nie dowiedziała się jednak niczego bo młodzik zręcznie odbił piłeczkę w stronę swojej ciotki po czym zajął się zbieraniem kwiatków. Gdy kilka chwil później postanowił podbiec do brązowej, ta nie mogła powstrzymać uśmiechu rozbawienia. Jego chichot mówił wszystko - coś kombinował. Jednak to co ostatecznie zrobił, lekko ją zaskoczyło. Deszczowa poruszyła delikatnie uchem i popatrzyła na niego gdy podał jej kolejną sztukę lawendy.
- Oczywiście. Ale czy takiemu wojownikowi przystoi nosić kwiatek za uchem? - powiedziała wesoło, jednocześnie akcentując kluczowe słowo. Przy stawach malec wydawał się kreować na kogoś właśnie takiego i nie mogła sobie odpuścić, aby do tego nie nawiązać. Przejęła roślinkę, po czym zręcznie wetknęła mu ją za ucho.
“She looked like autumn, when leaves turned and fruit ripened.”
~ Sarah Addison Allen