#3
autor: Aemon
Szedł długo i nieprzerwanie, chcąc jak najszybciej zostawić w tyle dziwne zbiorowisko wilczyc i białego malucha. Był pewien, że szczenię jest martwe bo żadnym sposobem nie mógł sobie przypomnieć czy rzeczywiście jego klatka piersiowa zdradzała oznaki oddychania. Ciągle przed oczami widział wypalony wizerunek pocałowanej przez ogień wilczycy, i na nic zdało się nieustanne mruganie w celu wypędzenia spod powiek jej oblicza. Nie zamienił z nią ani słowa, jednak to właśnie ona zapadła mu najgłębiej w pamięci. Rozwodził się nad tym, czy rzuciła się do gardła Khaleesi i czy ta udała się wraz z Deszczową w dalszą wędrówkę. Starał się wyrzucić z pamięci tamto zdarzenie, jednak łapał się na tym że wyszukiwał ich zapachów. Nieznana dotąd cząstka jaźni Aemona chciała rzucić się w pogoń za aromatem igieł sosnowego boru i żywicy. Postanowił sobie, że odnajdzie owe wilczyce. Nie teraz, nie jutro - ale odnajdzie. I pogrążony w myślach, pokonując kolejne metry lasów, łąk i pagórków, dotarł na miejsce gdzie poczuł pierwszy zew głodu. Jego łapy ociekały wodą, chociaż nie przypominał sobie o przekraczaniu rzeki. I zobaczywszy lazurową taflę wody, mógłby od razu rzucić się na poszukiwania ryb, mimo swojej wątpliwej umiejętności unoszenia się na wodzie, gdyby nie dostrzegł na pierwszy rzut oka całkiem czarnego basiora. Zatrzymał się w pół kroku, obserwując nieruchomą sylwetkę wilka i zastanawiał się, czy na pewno chce dzisiaj spożyć rybę. Stał pod wiatr, więc mógł do woli patrzeć na nieznajomego, zastanawiając się nad jego zamiarami. Albo do czasu, aż ten nie postanowi się odwrócić. Nim uświadomił sobie, jak dziwny musiał to być widok, minęło sporo czasu i zdążył napatrzeć się na wilka. Był wyższy, silniejszy od Aemona , choć z takiej odległości zawodny wzrok basiora mógł uznać szczeniaka za poważne zagrożenie. Nim podjął decyzję zapolowania na mieszkające pod taflą jeziora stworzenia, ziewnął rozdziawiając na całą szerokość pysk a dopiero potem ruszył na drugi brzeg zbiornika. Wzdrygnął się, kiedy ziarenka piasku otarły się o jego poduszki łap. Podszedł do wody i zaczął chłeptać wodę, ukradkiem spoglądając na nieznajomego i obserwując jego ruchy. Albo ich brak.